Pracę doktorską napisałem kilka lat temu. Kiedy skończyłem, mój przełożony znalazł innego badacza i kontynuował badania z aparatem, który zbudowałem, ale na innym kierunku. Spotkałem tego ucznia kilka razy i udzielałem mu porad i pomocy, kiedy tylko mogłem. W laboratorium zawsze mieli papierową kopię mojej pracy magisterskiej; Na prośbę ucznia dostarczyłem również kopię PDF.
Student niedawno skończył doktorat, a ja przyjrzałem się ich pracy magisterskiej. Recenzja, wyniki i ustalenia są własną pracą ucznia. Ale szczególnie w środkowej części (opisującej aparat, który zbudowałem):
- Wiele akapitów ich tekstu jest kopiowanych i wklejanych z mojego, niektóre bez sprawdzania, aby zawierały fałszywe odniesienia;
- W innych przypadkach uczeń w znacznym stopniu skopiował akapity, ale zmienił kilka słów tu i tam;
- Szczególnie denerwowało mnie kopiowanie i niezręczne ponowne haszowanie moich podziękowań dla mojego przełożonego bardzo osobiste słowa;
Poinformowałem mojego byłego przełożonego (z którym mam dobre relacje) i wydawało się, że nie chce wiedzieć. Powiedział, że dopóki nie były to wyniki, to nie było to zbyt ważne. Uważał, że uczeń jest dobrym człowiekiem, mógł nie wiedzieć, czym jest plagiat i być może zrobił to przez przypadek. Zaproponował, że potwierdzi lub włączy mnie do kolejnych artykułów w czasopiśmie.
Biorąc pod uwagę, że skopiowano tylko część tekstu wprowadzającego (zamiast sekcji wyników), czy rozsądne jest kontynuowanie tego? Co zwykle robi się w takich przypadkach?
W szczególności myślałem o ilościowym określeniu poziomu kopiowania i poproszeniu przełożonego o wycofanie pracy do czasu usunięcia skopiowanego materiału. Jednak ryzykuję zagrozić dość dobrym relacjom z moim przełożonym, a być może także z małą siecią współpracowników.