Przede wszystkim posyłam ponurą minę każdemu, kto zasugerował, że doktorant spróbuje podzielić 500-dolarową „nagrodę dla najlepszego młodego naukowca” z personelem po doktoracie. Przynajmniej w amerykańskiej kulturze akademickiej graniczy to z absurdem. Doktoranci zarabiają około dwa razy więcej niż studenci, a profesorowie co najmniej trzy razy więcej niż studenci. 500 $ może faktycznie coś zmienić w życiu studenta: np. mogliby raczej kupić nowe łóżko niż spać na futonie z połamaną deską (aby wziąć przykład z moich czasów studenckich). Gdybym był współautorem tego artykułu, nie spodziewałbym się absolutnie udziału z 500 $. Nie obraziłabym się na taką ofertę, ale moim zdaniem byłoby strasznym błędem włożyć jakąkolwiek nagrodę pieniężną mojego ucznia do własnej kieszeni. (Dałem odpowiedź @Stephan Kolassa za sugestię, że OP jest do tego zmuszony, bo inaczej będzie go prześladować przez resztę jego kariery. Nie ma mowy.)
Zgadzam się z odpowiedzią Dana Romika, co zwraca uwagę na fakt, że osoby, które otrzymały nagrodę, są prawdopodobnie tak samo znane jak my z życiem akademickim i niuansami językowymi: kiedy mówią, że nagroda jest za prezentację i że jest przyznawana tylko prezenter jako młody naukowiec , z pewnością mają na myśli właśnie to. Jeśli się zgodzimy z etyką tego, to wydaje mi się, że jedynymi osobami, z którymi PO powinien rozważyć podział nagrody, są inni absolwenci, którzy byli zaangażowani w przygotowanie prezentacji.
Mówi, że przygotował większość prezentacji, która moim zdaniem ma pewne znaczenie. W mojej znacznie bardziej zindywidualizowanej branży akademickiej nigdy nie współpracowałem z nikim przy wykładzie lub prezentacji konferencyjnej; nawet jeśli opisuję wspólną pracę, to jej opis jest całkowicie mój. (Sporadycznie miałem okazję oglądać współpracownika obecnego przy wspólnej pracy ze mną, co może być bardzo pouczające: ich prezentacja zawsze różni się od mojej; czasem jest lepiej, czasem gorzej, a czasem jest po prostu inny .) To mogłoby być (ale może nie być; nie będę udawać, że wiem) założenie tych, którzy przyznali nagrodę, że PO samodzielnie przygotował prezentację. Jeśli dostał znaczącą pomoc od kogoś innego, to powinno to być wyraźnie odzwierciedlone w samej prezentacji i może warto poruszyć tę kwestię z organizatorami konferencji. W tym miejscu określiłbym istotne zarówno przez całkowitą proporcję przygotowanej prezentacji, jak i jej rolę w merytorycznym ulepszeniu prezentacji. Rutynowa pomoc powinna być odwdzięczana wdzięcznością i wzajemną rutynową pomocą. Wielu profesjonalistów może czuć się zakłopotanych sugestią, że rutynowa pomoc upoważnia ich do udziału w akademickiej nagrody.
Chcę przyznać, że można zakwestionować etykę nagrody przyznawanej jednostce za pracę, o której wiadomo, że jest oparta na współpracy. W mojej dziedzinie (matematyka) nagrody przyznawane za prezentacje konferencyjne są bardzo rzadkie i pamiętam, że w ciągu ostatniego roku czytałem o dość znaczącej nagrodzie przyznawanej za „najlepszą prezentację” na konferencji. Nie mogę teraz do końca przywołać wszystkich szczegółów, ale pamiętam, że przeglądałem życiorysy różnych zaangażowanych stron, aby spróbować dowiedzieć się, czy współpracownicy na papierze nie zmieniają się z tego powodu. Wydało mi się to trochę dziwne. Jednak dla absolwenta z ośmioma współautorami odmowa przyznania nagrody w wysokości 500 dolarów z powodów etycznych wydaje się naprawdę niepraktyczna. Gdyby wszystkie strony zgodziły się, że jest to niewłaściwe uznanie jednostki za wysiłek zespołowy, to można by to załatwić wewnętrznie, nie traktując pieniędzy jako w ogóle pieniędzy indywidualnych: można by je wykorzystać tylko na wydatki tej grupy współautorów, np. jako finansowanie dla innego współautora do wypowiedzenia się na temat pracy (lub jej kontynuacji).
Na koniec pozwólcie mi powiedzieć, że czasami naukowcy robią góry z kretowisk i widzę to trochę w odpowiedziach na to pytanie (w tym moje!). Jeśli OP zabierze pieniądze, napisze gorące podziękowania do wszystkich swoich współpracowników i powie swojemu doradcy, aby poinformował go, czy uzasadnione są dalsze działania z jego strony, myślę, że nic mu nie będzie.