Trochę tła: Jestem absolwentem, przygotowującym się do uzyskania tytułu magistra z fizyki. Tego lata zapisałem się na kilka zajęć, które są nieco poza moim głównym celem studiów. Na przykład biofizyka; fizyka ewolucyjna i tak dalej. Tematy były bardzo ciekawie obsługiwane i wiele się nauczyłem. Nie były one jednak tak duże w skali godzin kredytowych - tylko 2 CH każdy.
Przenieśmy się do zeszłego tygodnia ; Omawiałem z moim doradcą postępy na kursie i wspomniałem o zajęciach, które brałem. Wskazałem, że interesuję się tym tematem i zapytałem go, czy nie byłoby dobrym pomysłem przełączenie się na te tematy podczas moich badań doktorskich w przyszłości. Rozmowa przybrała dziwny obrót, gdy zaczął okazywać dziwną niechęć do mojej sugestii. Zdenerwował się i nagle zaczął mówić do mnie o ewolucji. W ogóle nie pozwolił mi mówić. Podsumowując to, co powiedział: „Nie wierzę w ewolucję (powiedział to w cudzysłowie) i wierzę, że Bóg stworzył nas wszystkich. Powinieneś skonsultować się ze mną przed zapisaniem się na te zajęcia. Muszę cię zapytać Renae , czy wierzysz w ewolucję (znowu cytaty z powietrza)? ” Przerwał na chwilę. - Tak, obawiam się, że tak. Odpowiedziałem. „Cóż, to wszystko”, powiedział i wkrótce spotkanie zostało przerwane.
Powodem tego pytania jest to: : W piątek rano otrzymałem e-mail od niego informujący, że nie będzie mógł dodać mnie do swojego zespołu badawczego w tym semestrze, ponieważ wszystkie stanowiska są już zajęte. E-mail był krótki i nie zawierał żadnych dalszych (przydatnych) informacji.
Aha! Od razu zadzwoniłem do niego i zapytałem o to, a on odpowiedział mi tak samo, jak w swoim e-mailu. Nie zapisałem się na żadne inne zajęcia w tym semestrze, a teraz prawdopodobnie jest na to za późno. Nie wiem, czy mógłbym to zgłosić. Jego rozumowanie może być słuszne. Może jego zespół jest w tej chwili zajęty, niemniej jednak utknąłem na ten semestr. Jeśli go zgłoszę, moje szanse na otrzymanie rozsądnego listu polecającego będą zerowe. Nie mogę też skontaktować się w tej sprawie z nikim innym. Wszyscy moi inni profesorowie są z nim bliskimi przyjaciółmi i na pewno mnie wydadzą. Martwię się jednak również, że mój doradca ma zupełnie inny pogląd naukowy niż ja.
- Czy rozsądne jest obawianie się, że mój doradca ma zupełnie inny pogląd naukowy?
- Czy mam zgłosić to władzom?
- Czy wpłynie to na moje przyszłe studia?
- Czy mogę kontynuować pracę w jego zespole badawczym, jeśli da mi kolejną szansę?
UPDATE - (8 th września, wtorek)
Przepraszamy za późną aktualizację. Po tym incydencie wpadłem w panikę i mam nadzieję, że zrozumiesz. Pozwólcie, że odpowiem na niektóre nowe pytania i wątpliwości, które pojawiły się w komentarzach. Pochodzę z Australii, ale jestem na uniwersytecie w USA (południe). Zapewniam, że tego dnia nie spierałem się ani nie spierałem z moim doradcą w tej sprawie. Nie ukrywam też niczego przed światłem, jak ktoś zasugerował (dlaczego miałbym?).
W każdym razie nie poszedłem do innego profesora. Zamiast tego rozmawiałem ze znajomym z działu, który ma znajomego pracującego w swoim zespole. Według niej w tej chwili zespół liczy tylko 3 uczniów i nie jest to typowe maksimum. Większość innych profesorów ma jednocześnie więcej niż 5 studentów, w tym post-doc, magisterskie, z wyróżnieniem i kilku studentów. Nadal nie jestem pewien, czy istnieje korelacja między incydentami, ale rozważam alternatywy. W międzyczasie nikomu o tym nie powiedziałem, nawet mojemu przyjacielowi. Obecnie głównym problemem jest minimalna liczba godzin kredytowych (9CH). Muszę być zapisany na minimum 9 CH na semestr. Wygląda na to, że wkrótce kupię bilety z powrotem do Australii.
AKTUALIZACJA - (13 th listopada, piątek)
Rzuciłem szkołę średnią i wróciłem do Australii. Nie mogę uwierzyć, że minęły już dwa miesiące.