To dziwna sytuacja: trzy z czterech odpowiedzi do tej pory wyrażają, z mojego doświadczenia, bardzo niestandardowy pogląd. Trzeba przyznać, że odpowiedź Billa Bartha jest zdecydowanie najbardziej przychylna. Ale myślę, że warto zapisać inną opinię.
Po pierwsze, tak jak w przypadku wielu pytań na tej stronie, kontekst ma znaczenie. Wydaje mi się, że OP jest studentem college'u lub uniwersytetu w Ameryce Północnej. Moja odpowiedź będzie się odnosić do tego.
Na uniwersytecie (i to w najmniejszych uczelniach) planowanie zajęć to poważna sprawa. Odbywa się to co najmniej semestr, a często rok (lub więcej) z wyprzedzeniem, a stworzenie harmonogramu, który pozwala najlepiej wykorzystać ograniczone zasoby: sale lekcyjne, godziny szczytu, czas ludzi itd., Wymaga wiele czasu i wysiłku. naprzód. Ponadto łączny czas zajęć jest również ustalony z góry i ma oficjalny status jako liczba godzin zaliczeniowych dla kursu. Liczba godzin kredytowych ma być skorelowana z ilością pokrywanego materiału. W praktyce oznacza to niewiele w sensie absolutnym, a jeden kurs z pewnością może być znacznie mniej lub bardziej ambitny niż inny, ale ma znaczenie w różnych sekcjach tego samego kursu oraz w ramach oferty kursów danego działu.
Czy mam rację, że jestem oburzony?
Oburzony to mocne słowo, ale OP ma rację, nie pochwalając tej praktyki i całkowicie w ramach swoich praw do sprzeciwu. Żądanie profesora nie wydaje mi się uzasadnione. W rzeczywistości uważam za bardzo zaskakujące, że w całej klasie tylko jeden uczeń ma dodatkowe 30-45 minut w swoim planie zajęć w piątkowe popołudnia o 13:00: jest to zazwyczaj „szczytowy czas zajęć”. (Zastanawiam się, czy brakuje tu jakiegoś kontekstu: np. Może pozostali uczniowie tworzą kohortę, którzy uczęszczają na te same kursy zaplanowane w tym samym czasie. To robi pewną różnicę, ale nie na tyle, aby zmienić moją odpowiedź).
OP z wyprzedzeniem ustalił swój harmonogram na cały semestr i zapisał się na zajęcia zakładając, że będą się one zbierać w określonym czasie, który został wcześniej ustalony przez rejestratora. Ma uzasadniony konflikt z pozostaniem dodatkowych 30-45 minut. Ten konflikt ma charakter akademicki i dotyczy studentów innych niż ci, którzy uczęszczają na kurs profesorski. (Z mojego doświadczenia z kulturą akademicką wynika, że próba zmiany harmonogramu czyjegoś wydarzenia akademickiego jest nieprzyjemna, ponieważ chce się zmienić harmonogram własnego wydarzenia akademickiego. W naturze uniwersytetu wszyscy jego uczestnicy są zaangażowani w wiele Planujemy wszystko z dużym wyprzedzeniem, aby uniknąć takich konfliktów). Jednak nawet bez konkretnego konfliktu akademickiego PO powinien mieć swobodę zawetowania wniosku: jeśli np. ustalił harmonogram, w którym opuszcza kampus o 13:00, to byłby wystarczający powód, by się sprzeciwić.
Czy zadaniem profesora nie jest nauczanie niezbędnych materiałów szkoleniowych w wyznaczonym czasie, w przeciwieństwie do aby uczniowie spóźniali się bez zaliczenia?
Tak! Dokładnie się zgadzam. Coś tu się nie sumuje: kurs jest standardem, wymaganym na kierunku głównym, więc przypuszczalnie był wielokrotnie wcześniej prowadzony przez innych instruktorów i istnieje de facto standardowe oczekiwanie co do jego zawartości, jak szczegółowo opisano w np oficjalny opis kursu. Oczywiście prowadzący kurs powinien mieć pewną swobodę w doborze tematów, a nawet intensywności kursu… ale nie powinien mieć pełnej swobody. Instruktor proponuje wydłużenie czasu zajęć o około 25%: dlaczego jest to konieczne? Jeśli pokrywa 25% więcej materiału niż standardowo, jest to potencjalnie problematyczne. Jeśli pokrycie materiału zajmuje mu 25% więcej czasu niż standardowo, jest to również problematyczne. Ponownie brakuje kontekstu, ale zgodnie z opisem instruktor wydaje się mieć poważne problemy z „kolorowaniem między wierszami”. Z tego powodu OP nie powinien zmieniać swojego harmonogramu.
Szczerze mówiąc uważam, że prawie każdy wyższy urzędnik uniwersytetu - kierownik wydziału, sekretarz, dziekan - byłby zmartwiony, gdyby usłyszał o co proponuje instruktor. Przynajmniej tak jest w przypadku kultury uniwersyteckiej, którą znam. Jeśli OP ma kontakt z wydziałem (na jakimkolwiek wydziale), z którym swobodnie rozmawia nieformalnie, polecam poruszyć ten problem i zobaczyć, co ma do powiedzenia członek wydziału.