Obecnie uczęszczam na uniwersytet online (w godnej uwagi instytucji publicznej, a nie w kiepskiej szkole - czuję się zobowiązany, aby o tym wspomnieć, ponieważ zazwyczaj oczekuje się jakości od dobrych instytucji). Niestety, mój instruktor nie włożył wiele wysiłku w zaprojektowanie kursu.
Zasadniczo, chociaż jest kilka filmów na YouTube zrobionych przez niego i jego kolegów, reszta kursu składa się w zasadzie z:
1) E-book, który czytamy co tydzień
2) Inne filmy w YouTube, z którymi łączy się
3) Artykuły w Wikipedii
już zwrócił mu na to uwagę w sposób profesjonalny (nie zdenerwował się), ale rzeczy oczywiście się nie zmienią w trakcie tego semestru akademickiego, ponieważ jest również zajęty prowadzeniem innych kursów. Jego rozumowanie jest takie, że w erze cyfrowej, ponieważ informacje są tak swobodnie dostępne, jego zadaniem jest przede wszystkim pomoc w znalezieniu właściwych informacji.
Nie zgadzam się. Frustrujące jest to, że uczniowie płacą czesne, aby instruktor powiedział im: „Hej, oto kilka bezpłatnych filmów, które dosłownie każdy może znaleźć w Internecie, oraz kilka artykułów z Wikipedii, które każdy kompetentny uczeń może przeczytać samodzielnie. Ponieważ płacąc czesne, oznacza to, że zyskujesz specjalny przywilej i dostęp do zasobów i wiedzy, które są niedostępne dla zwykłych ludzi / studentów. Uczeń dokonuje wyboru, decydując, do jakiej szkoły chce uczęszczać. Robiąc to, rezygnuje z możliwości uczęszczania do innej szkoły. Gdyby wszystkie szkoły oferowały tę samą jakość i poziom edukacji, nie byłoby konkurencji ani sposobów oceny, jak dobra jest jedna szkoła w porównaniu z inną.
Uważam, że instruktor jest nieprofesjonalny coś takiego. Nie chcę nadwyrężać mojej relacji z tym instruktorem, ale nie czuję też, że mogę odpuścić, ponieważ kurs jest dość fundamentalny dla kierunku, do którego dążę, i naprawdę denerwuje, że jest w takim stanie.
Co mam zrobić? Powinienem po prostu pozwolić temu przejść i iść dalej, czy też powinienem zwrócić na to uwagę kogoś innego? Tak się składa, że jest wysoko w odpowiednim dziale, więc niewiele osób jest ponad jego statusem. Nie chcę mu przewracać głowy, ale czuję, że jeśli ponownie mu o tym wyślę e-mail, będzie wyglądać, jakbym go tylko męczył.